Szukaj Pokaż menu

Pięć głupstw popełnionych w imię miłości

104 770  
217   12  
Mówi się, że w imię miłości można "góry przenosić". Bohaterzy tego artykułu stracili dla niej głowę i byli w stanie robić naprawdę szalone rzeczy. Aż włosy dęba stają na myśl o tym, do czego zdolny jest człowiek zaślepiony tym uczuciem.

#1. Zakochany doktor

12-letnia Thea wychodzi za mąż - Norwegia w szoku!

97 118  
291   47  
Ta dwunastolatka mieszka w Norwegii i ma na imię Thea. Jak wiele innych nastolatek prowadzi bloga, na którym pisze o sobie oraz umieszcza swoje zdjęcia. Czym zatem zaszokowała internautów? Opisem przygotowań do swego ślubu, którego datę wyznaczono na 11 października 2014 roku.

Kliknij i zobacz więcej!

Piekielne autentyki XIV

50 740  
244   7  
W dzisiejszym odcinku między innymi ściąganie spodenek w sklepie, pomocny staruszek oraz największy koszmar żula.

Wracałam z wakacji znad morza z moim ówczesnym chłopakiem. Ciągle staliśmy w korku, jakieś przebudowy drogi były i ciągłe stanie, stanie, stanie. Zatrzymaliśmy się na stacji benzynowej, gdzie chciałam sobie kupić redbulla bo byłam już zmęczona, jakąś gazetę do poczytania, coś słodkiego i takie tam. Weszłam do sklepu, pochodziłam sobie po nim, wybrałam co chciałam i podeszłam do kasy żeby zapłacić.

Trochę mi się nazbierało tych zakupów, a nie chciałam brać reklamówki więc zgarnęłam wszystko na ręce, coś włożyłam pod jedną pachę, coś pod drugą, pożegnałam się z dziwnie wyglądającym (S)sprzedawcą i wracam do samochodu. Kiedy już wsiadałam do niego mój (Ch)chłopak zapytał (J)mnie:
(Ch): A co ty kupiłaś?
(Ja): No redbulla, batonika..
(Ch): Ale chodzi mi o to co masz pod pachą.
(Ja): Gazetę.
(Ch): Nie, pod drugą.

W tym momencie zerkam i widzę, że pod pachą taszczę bezprzewodowy terminal do kart.
Po prostu zgarnęłam wszystko co było na ladzie :) Stąd też ten dziwny wyraz twarzy sprzedawcy.
Wracam do sklepu, podchodzę z tym terminalem do kasy i mówię:
(J): Bardzo pana przepraszam, wzięłam przez przypadek.
(S): Ale ja widziałem jak pani mi zabiera ten terminal i z nim wychodzi!
(J): To dlaczego pan mi nic nie powiedział?
(S): Bo mnie zatkało...

by marizel

* * * * *

Pracuję w sklepie z bielizną. Mamy również męskie piżamy. Wchodzi bardzo przystojny klient.
Ja: - Dzień dobry. Mogę w czymś pomóc?
Klient: - Tak, szukam męskiej piżamy.
Pokazuję. Klient się zastanawia, w końcu decyduje się na jeden model, myśli nad rozmiarem. Ja z uśmiechem, bez zastanowienia w celu pomocy, chcąc zdjąć z wieszaka, mówię:
Ja: - Ściągnę panu spodenki.
Klient: - Może najpierw kawa.

by Sciągająca

* * * * *

Pracuje na ochronie, tamtego dnia akurat stałem na sklepie typu RTV&AGD o dość sporej powierzchni... sam. Sklep znajdował się na pierwszym piętrze dużego centrum handlowego. W pewnej chwili do sklepu wjechał mężczyzna na wózku inwalidzkim i zaczął jeździć wokół "małej elektroniki". Patrzyłem na niego co jakiś czas, ale jednak nie mogłem stać mu stale nad głową.

Jakiś czas potem poinformowano mnie, że winda nawaliła i zatrzymuje się około 30 cm za wysoko, przez co tworzył się swoisty stopień. Wiedząc o tym, gdy mężczyzna wyjeżdżał ze sklepu, poszedłem za nim by mu pomóc. Gdy dojechała winda, stałem za nim.
- Pomogę panu. - powiedziałem i przechyliłem wózek do tyłu, by unieść przednie koła.
- Kurrrr****! - usłyszałem w odpowiedzi od inwalidy i po chwili zrozumiałem skąd ta elokwencja. Z kieszeni ukrytej pod siedzeniem wózka zaczęły wysypywać się mp3, telefony i gry komputerowe. Byłem "trochę" zaskoczony, ale że w tej pracy liczy się refleks zareagowałem tak, jak wydawało mi się stosownie do danej chwili.
- Co teraz? - zapytałem ostro.
- No jak to co? - odpowiedział tylko trochę zrezygnowany - Do ciemnicy (pokój na zapleczu w którym przetrzymuje się złodzieja do przyjazdu policji) i dzwonisz po psy, nie?
Po czym... wstał, złożył wózek, pozbierał grzecznie rzeczy, podał mi je i potulnie poszedł na zaplecze.

by SecuritySoldier

* * * * *

Pracuję w firmie zajmującej się utylizacją odpadów:
J (ja) K (klient)

K; Dobry, mam starą pralkę, kupujecie?
J; Oczywiście, proszę ją do nas przywieźć
K; Ile płacicie?
J; 0,50 zł za kilogram.
k; Kur.. jak 0,50 zł jak to jest pralka BOSZA, nie byle co, dałem za nią 2 tysiące.
J; Szanowny Panie zajmujemy się utylizacją zużytego sprzętu elektrycznego i elektronicznego, kupujemy ten sprzęt i obojętne nam jest jakiej jest firmy ponieważ idzie do utylizacji, a nie do ponownego użytku.
K, Ale ta pralka działa, dałem za nią 2 tysiące.
J; Już Panu tłumaczyłam.
K, Dobra, to ile za nią dostanę?
J; Płacimy 0,50 zł za kg, wszystko zależy od tego ile ta pralka waży
K; Kur.a, jak pani nie wie ile, tłumaczę pani, że to BOSZ model XYZ, głupia pani jest?
J; Już mówiłam, że nie wiem ile waży taka pralka, standardowo pralki ważą między 40 a 80 kg, czyli otrzyma pan między 20 a 40 zł.
K; K...wy, złodzieje, 40 zł za BOSZA. W dupach wam się poprzewracało, hołota jedna.
J; Nie pozwolę się obrażać, rozłączam się, do widzenia pip.

O ile taki telefon jest jeden, to nawet śmieszne. Niestety takie telefony odbieram przynajmniej raz w tygodniu.

by wesoly_baczek

* * * * *

Kupiłem w McDonaldzie kanapkę, okazało się jednak, że zapomniano włożyć do niej kotleta... Reklamuję w kasie, pani gorąco przeprasza, prosi żeby sobie usiąść i poczekać na nową. Po chwili kierowniczka przynosi mi do stolika nową kanapkę i w najmilszych słowach życzy smacznego. Komentarz dziewczyny siedzącej stolik dalej do swojego chłopaka:
- I ty myślisz, że jesteś taki zaje*isty? Tego kolesia nawet w Macu obsługują jak w restauracji.

by farogon

* * * * *

Na początek wspomnę, że jedną z głównych zasad w Biedronce jest bezwzględna pomoc klientowi w odszukaniu produktu, którego potrzebuje. Więc jeśli nawet jesteśmy bardzo zajęci pracą to i tak musimy przerwać i mamy obowiązek zaprowadzić klienta do upragnionego produktu.

No więc mieliśmy wczoraj sporo towaru. Razem z kolegami (mamy u siebie dwóch facetów) przekładaliśmy zgrzewki wody niegazowanej na paletę. Robiliśmy to ręcznie bo mamy teraz zastawioną z obu stron alejkę z napojami, więc klienci sobie spokojnie przejdą ale paleciak ma problem ze zrobieniem nawrotu by wjechać w odpowiednie miejsce.
Podaję koledze zgrzewki bo mamy już kilka "pięterek" i ja z moim wzrostem najzwyczajniej nie sięgam. :)

Nagle ktoś stuka mnie w ramię. Odwracam się i widzę zacną duszę w postaci mojego ulubionego, dowcipnego emeryta. Czekam chwileczkę aż pierwszy powie mi dzień dobry (obraża się, gdy robimy to pierwsze bo to on jest mężczyzną i jako dżentelmen nie może pozwolić by niewiasta pierwsza go witała czy jakoś tak:) )
Ja[J], Klient[K]

[K] - Dzień dobry Słońce.
[J] - Dzień dobry. W czym mogę pomóc?
[K] - A zaprowadź mnie do cukru, bo pozmienialiście i nie mogę znaleźć.
[J] - Proszę za mną.
Za moment byliśmy na miejscu.
[K] - To może jeszcze olej?
Oczywiście zaprowadziłam.
[K] - O żelki jeszcze wezmę, bo wnuki przyjechały i lubią.
Już byliśmy przy żelkach.
Pan przypominał sobie o coraz to nowszych produktach, a ja prowadziłam go do celu. W sumie zajęło to może jakieś 10 minut ale ja niezrażona pytam z uśmiechem klienta:
[J] - Coś jeszcze panu pokazać?
[K] - Dziękuję dziecko... - Po czym dodaje konspiracyjnym głosem - Widzę, że oni (pewnie chodziło mu o moich kolegów przy napojach) skończyli z tą wodą, bo wiesz hmm... ja właściwie wiem gdzie tu wszystko leży ale jak przeszedłem i zobaczyłem jak dźwigasz te zgrzewki, to cię stamtąd zabrałem. Fajnie wykombinowałem, co? Dwóch tęgich facetów, to niech sami sobie dźwigają, a co?

by Zielona Biedrona

* * * * *

Sytuacja ta miała miejsce w małym sklepiku na wsi, gdzie zwykle wszystkiego brakuje.
P: Pijaczek
S: Sprzedawca

P: Dzień dobry! Poproszę wino.
S: Nie ma wina, jutro dostawa.
P: (z przerażeniem) Nie ma wina?!
S: Nie, nie ma wina...
P: (z przerażeniem) Nie ma wina?! (i tak parę razy)
S: Nie, nie ma wina! Może podam coś innego? Może piwo?
P: Tak, poproszę piwo.
S: Ale jakie? Te co zawsze?
P: Zawsze biorę wino...
S: Ale nie ma wina...
P: (z przerażeniem) Nie ma wina?!

by Angel590

* * * * *

Sytuacja latem w Tesco w Łodzi. Sobota. Czynne dwie kasy, do obu spora kolejka, w jednej, przede mną stał ok. 40-letni [f]acet, widać, że po solarium, czarne okulary (od początku miałem wrażenie, że ma podbite oko, mimo okularów było widać kawałek fioletowej skóry), a z nim [p]lastikowa laska max. 20-letnia, też solarium, różowa bluzeczka, krótka spódniczka i białe kozaczki.
W kolejce do drugiej kasy trochę z tyłu stał dość niski (ok. 170 cm), młody [c]hłopak (chyba licealista), dobrze ubrany - markowe ciuchy, wysportowany. Cały czas obserwował parkę przede mną.
Podeszła do mnie [k]obieta w zaawansowanej ciąży z kilkoma rzeczami w wózku i spytała czy mógłbym ją przepuścić. Widać było, że panujący upał jej nie służy, więc bez wahania się zgodziłem. Następnie podeszła do faceta i spytała o to samo.
[f] Nie!
[k] Ale ba...
[f] (przerywając kobiecie) Nie słyszałaś idiotko co powiedziałem?!
[k] Czy mógłby...
[p] (tym razem jego towarzyszka jej przerwała) Spierdalaj dziwko!
W tym momencie wtrącił się chłopak z kolejki obok, mówiąc głośno do faceta:
[c] Teee! Masz, kurwa, jakiś problem?
Facet już zaczął się odwracać i zaczynać coś mówić, ale gdy zobaczył chłopaka, szybko zaczął patrzeć przed siebie. Nie widząc reakcji, chłopak kontynuował:
[c] Pamiętasz mnie frajerze?
Laska zaczęła mówić kolesiowi, żeby jakoś zareagował na to, że jakiś gówniarz go obraża, ale facet jakby się wyłączył. Stał i patrzył przed siebie.
[c] To ja ci wpierdoliłem tydzień temu pod Bedroomem (klub w Łodzi) - chwila przerwy - Jak chcesz, to możemy to powtórzyć, wyjdziemy na zewnątrz, wyjebię ci, pozbierasz zęby z chodnika i się rozejdziemy.
Znowu zrobił przerwę, facet stał bez ruchu, a laska cały czas po cichu kazała mu jakoś zareagować.
[c] No i czego stoisz jak idiota, odstaw koszyczek, weź swoją kurewkę i wypie*dalaj.
Facet posłusznie wykonał polecenie, nie patrząc, na chłopaka, a ten zwrócił się do kobiety w ciąży:
[c] Przepraszam za język, ale inaczej by nie podziałało. Pomóc w czymś pani? Może zanieść zakupy do samochodu?

by Saxet

* * * * *

Byłem kiedyś w Auchan. Wiadomo, że kasjerki są zagonione i nie mają czasu ani ochoty na żarty, czy dyskusje z klientami. Otrzymałem od pani paragon opiewający na znaczną sumę, a ponieważ nie stronię od żartów spytałem:
Ja: - Dlaczego ten rachunek jest taki wysoki?
Pani: - Bo to proszę pana, jest taka kasa eksperymentalna. Zamiast dodawać - mnoży!
No mnie zamurowało.

by mrj

<<< W poprzednim odcinku

244
Udostępnij na Facebooku
Następny
Przejdź do artykułu 12-letnia Thea wychodzi za mąż - Norwegia w szoku!
Podobne artykuły
Przejdź do artykułu Typowe matki w akcji - jak tu ich nie kochać?
Przejdź do artykułu Miejska demolka ostatniego kowboja Ameryki
Przejdź do artykułu Idioci są wśród nas VIII - edycja facebookowa
Przejdź do artykułu Anegdoty z marszałkiem Piłsudskim w roli głównej
Przejdź do artykułu Czasami mniej znaczy lepiej, czyli przykłady świetnego designu
Przejdź do artykułu Najbardziej drastyczne okładki tabloidów
Przejdź do artykułu Ludzie, którzy mieli niesamowitego farta
Przejdź do artykułu Wykiwać Cara - Opuszczone miejsca z Podlasia
Przejdź do artykułu Jak dobrze zaplanować emeryturę?

Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?

Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą