Szukaj Pokaż menu
Witaj nieznajomy(a) zaloguj się lub dołącz do nas
…NIECODZIENNIK SATYRYCZNO-PROWOKUJĄCY

Są takie gałęzie nauki, gdzie naukowcy mają mocno przerąbane

85 525  
169   13  
„Zostań naukowcem” - mówili. „Będzie fajnie, zobaczysz ” - zapewniali. Jasne - szkoda tylko, że zapomnieli uprzedzić, że zamiast białego fartucha i ciepłego laboratorium będzie grzebanie w kupie, ćwiartowanie łosi, arktyczny mróz i łupież na rękach.

Tropiciel małp


 
Nie każdy może wieść spokojne życie wśród małp oddzielonych bezpiecznymi kratami klatki w zoo lub wylegujących się na oddalonym wybiegu. Niektórzy, tak jak doktorant Jake Owens, podejmują duże ryzyko, żeby badać zachowania małp. Owens ryzykuje podwójnie, wchodząc – czy może raczej wpełzając – pomiędzy świat zwierząt a świat ludzi, którzy z małp żyją. Na położonej na zachód od Afryki wyspie Bioko naukowiec przeszukuje połacie naszpikowanej jadowitymi wężami ziemi, by znaleźć do badań odchody dryli – małp z gatunku wąskonosych. Jeśli akurat nie szuka małpich kup, to błąka się pomiędzy straganami w Gwinei Równikowej, gdzie w oparach gnijącego mięsa zagrożonych wyginięciem gatunków zbiera próbki włosów do analizy izotopowej, unikając przy okazji miotaczy ognia, klątw, ciosów kijami i maczetami, którymi obdarzyć chcą go zdający sobie sprawę z tego jak ważna jest ekologia miejscowi.

Badaczka subkultury


Wnikanie w subkulturę może mieć wiele wspólnego z pracą policjanta pod przykrywką. Albo też z obserwacją małp. Bo żeby naprawdę poznać życie obserwowanych obiektów, trzeba nieraz samemu spróbować żyć jak one. A z różnego rodzaju filmów wiadomo, że bywa ciężko. Niemniej jednak bez rozbijania jajek omletu nie będzie. Wie o tym dobrze Rahima Schwenkbeck – doktorantka z George Washington University, która prowadzi badania nad nieznaną szerzej w Polsce subkulturą wymalowanych jak klauny, związanych z hiphopową grupą Insane Clown Posse tzw. juggalos. Juggalos organizują co roku festiwal w położonym w stanie Illinois mieście Cave-In-Rock, gdzie oddają się wszystkim atrakcjom wymazanym z katalogu chrześcijańskich festiwali muzycznych (wliczając w to kąpiel w jeziorze o nazwie „Zapalenie Wątroby”). Dla osoby nieobytej w klimatach szeroko pojętej muzyki rozrywkowej może to być iście fascynujące przeżycie.

Błotny nurek


 
Błotny nurek to ktoś, kto w miejscu wydobycia ropy naftowej babrze się w ziemi, szuka kamyków i je później ogląda w celu przeanalizowania. Przez większość czasu, dzień w dzień, nieraz przez kilka tygodni. Można by pomyśleć, że gdyby nie brud, to monotonia pracy błotnego nurka dorównywałaby 8-godzinnemu odkrajaniu korzeni główek kapusty na taśmie produkcyjnej.

Leśny rzeźnik


 
Już zbieranie informacji o żywych istotach jest nie lada frajdą, ale co dopiero gdy mamy do czynienia wyłącznie z osobnikami martwymi! Ho, ho, ho! Kto by pomyślał, że w niektórych sytuacjach martwy organizm może dostarczyć więcej cennych informacji (a przy tym tony radości) niż organizm żywy? Szczególnie jeśli bada się relacje drapieżnika z ofiarą. John Vucetich z Michigan Technological University bada wzajemne oddziaływanie populacji wilków i łosi na wyspie Isle Royal. Jego praca polega głównie na zabawie w tropiciela-rzeźnika, który po znalezieniu łosiowego truchła, często znajdującego się w zaawansowanym stanie rozkładu, musi je na miejscu poćwiartować, zebrać do worka i zanieść, przedzierając się nieraz przez śnieg, do bazy. Choć może to wyglądać makabrycznie, to sam badacz twierdzi, że czuje się jak Święty Mikołaj. Ho, ho, ho!

Inżynier metra


 
Jeśli praca inżyniera w dusznym, klaustrofobicznym, pełnym szczurów, bezdomnych i wyjeżdżających co chwila znikąd pociągów, wypełnionym elektryką o śmiertelnym napięciu ciemnym tunelu nie jest przerażająca, to być może powinniście rozważyć pracę w New York City Transit, gdzie zgodnie ze słowami wiceprezesa firmy „ludzie schodzili na dół i zamierali ze strachu”.

Hodowca pluskiew


 
To w zasadzie mógłby być każdy z nas, dlatego Scott Harrison z Ohio State University swoje uwielbienie dla pluskiew musiał przenieść na wyższy poziom. W specjalnym laboratorium, gdzie rozwija się 30 gatunków tych owadów, których liczba dochodzi niekiedy do dziesiątek (!) tysięcy, Harrison pełni rolę pełnoetatowego opiekuna pluskiew. Zupełnie jak opieka nad psem – z tą tylko różnicą, że zamiast otwierać puszkę Pedigree, Harrison otwiera pojemnik z króliczą krwią, żeby nakarmić swoich pupili, a jeśli te akurat nie są zbyt głodne, to bierze je na ręce (westchnienie), żeby pobudzić w nich zew do zasmakowania w osoczu.

Astronom na biegunie


 
Tak się złożyło, że warunki do obserwacji nieba są różne w różnych punktach na Ziemi. Tak się też złożyło, że niebo można obserwować z jednego z najzimniejszych miejsc na Ziemi, jakim jest Biegun Południowy. Choć z początku perspektywa wylotu na niedostępny dla niemal całej populacji ziemskiej obszar wydawać się może atrakcyjna, tak warunki panujące na miejscu – temperatura sklejająca brwi przy mruganiu, spadająca poniżej - 70 °C, ciepły prysznic zaledwie 2 x w tygodniu, łupież na skórze i krwawienie z nosa od panującego w bazie badawczej (suchego) powietrza, trwająca pół roku ciemność i samotność – skłaniają do refleksji, czy to aby na pewno był taki dobry pomysł.

Źródła: 1, 2, 3, 4

Oglądany: 85525x | Komentarzy: 13 | Okejek: 169 osób

Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?

Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą
Najpotworniejsze ostatnio
Najnowsze artykuły

01.05

30.04

Starsze historie

Sprawdź swoją wiedzę!
Jak to drzewiej bywało