Koty mają wkurzającą tendencję do włażenia tam, gdzie nie powinny. Chociaż sierściuch dostał porządną nauczkę, raczej nie zamierza wyciągać z niej wniosków.
Licząca zaledwie siedem tygodni kotka o imieniu Poppet omal nie straciła jednego z dziewięciu żyć, po tym jak przeszła prawie godzinne pranie w temperaturze 50 stopni. Do bębna pralki wlazła, kiedy jej właścicielka sortowała brudy do prania. "Zdążyłam do połowy napełnić pralkę, gdy Poppet weszła do środka i schowała się w stosie bielizny. Niczego nie podejrzewając, zaczęłam zasypywać ją z góry wrzucając kolejne ubrania" - mówi Laura Gilhome.
"Zrozumiałam, co się stało, dopiero kiedy otworzyłam pralkę po praniu. Poppet leżała nieprzytomna. Z szoku omal sama nie zemdlałam, ale zebrałam siły i zawołałam sąsiada". Ten próbował ratować kota wykonując sztuczne oddychanie metodą usta-pysk, ale nie dawało to żadnych rezultatów. Do życia kotkę przywrócono w klinice weterynaryjnej. Weterynarz John Gunn twierdzi, że zwierzę miało wiele szczęścia. "Szczerze mówiąc, nie wierzyłem, że uda mi się ją wskrzesić" - przyznaje.
Poppet najwyraźniej nie odrobiła tej trudnej lekcji. Pierwszą rzeczą, którą zrobiła po powrocie do domu było... wskoczenie do suszarki.
Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?
Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą