Cześć,
macie też tak że nie sypiacie? Albo sypiacie mało, dla przeciętnego człowieka bardzo mało? od kilku miesięcy sypiam po maksymalnie 2-3 godziny dziennie, o ile w ogóle, w tym czasie pracuję lub robię cokolwiek innego. Po prostu mi się nie chce spać, i ciekaw jestem ilu z nas tak ma.
To jest pewnie podłoże psychologiczne bądź inne, stres, zmęczenie (o tym za chwilę) czy po prostu natłok myśli.
W nie spaniu nie jest najgorsze to że jesteśmy zmęczeni, ba, ja np. jestem na wyższych obrotach kiedy nie śpię, dziwne, wiem, może osiągam jakiś stan nirvany, nie wnikam (choć może powinienem) ale tak to właśnie funkcjonuje.
W braku snu, najgorszym są myśli, ich natłok, ich tak duże zagęszczenie że nie jesteśmy w stanie ruszyć tego "muru świadomości". Kładziesz się, i myślisz, o jednej pierdole, drugiej trzeciej, o jednym problemie, to z pracą, to z kobietą, a to jeszcze coś innego...
Najgorsze to są myśli o pracy mi się wydaje, bo te związane z prozą dnia codziennego, są właśnie przykrywane tymi z którymi mamy najwięcej do czynienia, a wybaczcie, niestety tak jest. Pracujemy (uczymy się) więcej niż żyjemy... Ja pracuję na pełny etat nie stroniąc od nadgodzin, coś tam robię w studiu, a po godzinach kręcę własny biznes, mam srogie plany, i zawsze jest coś do poprawy zmiany... I nie ma zmiłuj, pewnie nie raz straciłem szansę przez to na coś na czym mi zależało, ale to już temat na pracoholizm...
A może to właśnie to jest sedno? Niemożność umiarkowania czynności przez którą mamy zaburzenia snu? Np. Ktoś nie może przestać biegać, jeździć na rowerze etc., myśli, udoskonala techniki i takie tam, i.. po prostu nie śpi?
Ciekaw jestem Waszego zdania na ten temat.
macie też tak że nie sypiacie? Albo sypiacie mało, dla przeciętnego człowieka bardzo mało? od kilku miesięcy sypiam po maksymalnie 2-3 godziny dziennie, o ile w ogóle, w tym czasie pracuję lub robię cokolwiek innego. Po prostu mi się nie chce spać, i ciekaw jestem ilu z nas tak ma.
To jest pewnie podłoże psychologiczne bądź inne, stres, zmęczenie (o tym za chwilę) czy po prostu natłok myśli.
W nie spaniu nie jest najgorsze to że jesteśmy zmęczeni, ba, ja np. jestem na wyższych obrotach kiedy nie śpię, dziwne, wiem, może osiągam jakiś stan nirvany, nie wnikam (choć może powinienem) ale tak to właśnie funkcjonuje.
W braku snu, najgorszym są myśli, ich natłok, ich tak duże zagęszczenie że nie jesteśmy w stanie ruszyć tego "muru świadomości". Kładziesz się, i myślisz, o jednej pierdole, drugiej trzeciej, o jednym problemie, to z pracą, to z kobietą, a to jeszcze coś innego...
Najgorsze to są myśli o pracy mi się wydaje, bo te związane z prozą dnia codziennego, są właśnie przykrywane tymi z którymi mamy najwięcej do czynienia, a wybaczcie, niestety tak jest. Pracujemy (uczymy się) więcej niż żyjemy... Ja pracuję na pełny etat nie stroniąc od nadgodzin, coś tam robię w studiu, a po godzinach kręcę własny biznes, mam srogie plany, i zawsze jest coś do poprawy zmiany... I nie ma zmiłuj, pewnie nie raz straciłem szansę przez to na coś na czym mi zależało, ale to już temat na pracoholizm...
A może to właśnie to jest sedno? Niemożność umiarkowania czynności przez którą mamy zaburzenia snu? Np. Ktoś nie może przestać biegać, jeździć na rowerze etc., myśli, udoskonala techniki i takie tam, i.. po prostu nie śpi?
Ciekaw jestem Waszego zdania na ten temat.