Chłopcu pierwszej pomocy udzielali najpierw świadkowie, a następnie załoga dwóch karetek pogotowia.
– Gdy był zabierany do szpitala, były u niego oznaki życia – mówił Andrzej Borowiak, rzecznik wielkopolskiej policji. Niestety pięcioletni Maurycy zmarł na bloku operacyjnym.
– Dziecko było ratowane przez wiele zespołów pogotowia ratownictwa medycznego mojego szpitala. Dzisiaj naprawdę byli aniołowie, którzy próbowali ze szponów śmierci wyrwać to małe dziecko. Rany były jednak tak poważne, że po prostu nie miało szans. To jest mały chłopczyk, który ma bardzo mało krwi i tak duży uraz, który uszkodził główne naczynia spowodował, że po prostu medycyna jest bezsilna – powiedział prof. dr hab. n. med. Przemysław Mańkowski z Kliniki Chirurgii, Traumatologii i Urologii Dziecięcej ze Szpitala Klinicznego im. Karola Jonschera w Poznaniu.
Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?
Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą