We wrześniu 2023 roku media podały wstrząsającą informację, że Danny Masterson – uwielbiany na całym świecie Hyde z „Różowych lat 70.” – został skazany na 30 lat więzienia za dwa gwałty, których dopuścił się 20 lat temu, jeszcze w trakcie kręcenia serialu. Bo w całym pseudoglamourowym blasku i nachalnym lansie często pomijany jest fakt, że osoby z pierwszych stron gazet mają skłonności do łamania prawa podobnie jak ci „zwykli i szarzy”. Na szczęście ciężar gatunkowy niektórych przedstawionych poniżej przewinień nie jest aż tak mocny jak w przypadku Mastersona, a czasami były to występki niemalże zabawne. Zapraszamy do kroniki kryminalnej na spotkanie z gwiazdami, które na pewnym etapie swojego życia trafiły za kratki.
Prezentowane zestawienie jest
całkowicie subiektywne i nie należy odbierać go w kategoriach rankingu, jednak
staraliśmy się stopniować dramaturgię w kwestii wagi i skali przestępstw...
Poniżej nieszczęśliwa trzynastka osób, które weszły w konflikt z prawem i (na
różne sposoby) musiały to odpokutować.
Na początek kryminalna przygoda z
gatunku zdecydowanie lekkich – i to taka, która skończyła się na tyle
pozytywnie, że stała się chętnie powtarzaną anegdotą. W wywiadzie dla CKM-u w
2016 roku (choć wokalista tę historię przywoływał także w wielu innych medialnych
wystąpieniach) nieodżałowany Kristof wspominał akcję, gdy trafił do
amerykańskiego aresztu. Podczas jednego z występów wyszedł na ulicę z otwartym,
nieschowanym do torby piwkiem – dość szybko na miejscu pojawił się patrol, a
przyzwyczajony do polskich realiów eksTrubadur postanowił wcisnąć jednemu z
funkcjonariuszy 50 dolców łapówki. To wystarczyło, żeby choć na chwilę pożegnać
się z wolnością. Nie był to jednak koniec okołoużywkowych przygód artysty:
Tak jak stałem, w swoim scenicznym kostiumie i kowbojkach, trafiłem do
amerykańskiej suki. Na szczęście w porę przypomniałem sobie o skręcie, którego
miałem w kieszeni. Nie wiedziałem, co mam z nim zrobić, więc go zjadłem. I
chyba dzięki temu całą przygodę zacząłem odbierać na większym luzie
–
wspominał z uśmiechem na twarzy Krawczyk.
https://www.youtube.com/watch?v=xAJyy16KJVk
Po przewiezieniu Krzysztofa do paki
okazało się, że wśród trzydziestu tam osadzonych znajduje się również
niepozorny Polak w sandałach, bezlitośnie okładany przez jakiegoś naćpanego
Latynosa. Don Krawiec postanowił bronić rodaka:
I will kill you, man –
wysyczał w kierunku agresora. My już po samej takiej obietnicy mielibyśmy pełne
gacie, ale zamroczony dragami kryminalista nie posiadł na tyle rozsądku,
błyskawicznie ruszając z łapami w stronę legendy polskiej sceny. Pan Krzysztof,
oczywiście w samoobronie, trafił go czubkiem kowbojka w najczulsze dla faceta
miejsce, by następnie bezkompromisowo złapać Latynosa za fraki i trzepnąć nim o
ścianę.
Policjanci wtedy wzięli mnie do celi dla niebezpiecznych
przestępców. Jakie to było wyróżnienie!
– opowiadał legendarny marynarz
pływający „Parostatkiem”. Sytuacja zakończyła się równie niespodziewanie, co
pozytywnie – dokument honorowego szeryfa otrzymany wcześniej za pomoc policji
stał się przepustką do zwolnienia Krawczyka z aresztu i szybkiego powrotu na
koncert pod eskortą patrolu. Nieszczęśnik w sandałach, również pod opieką
funkcjonariuszy, miał także bezpiecznie wrócić do domu.
https://www.youtube.com/watch?v=1VslUOjZqoc
Legendarny lider Black Sabbath
łączony jest z wieloma kontrowersjami – żeby wymienić choćby sytuację z
odgryzieniem głowy nietoperza, o której pisaliśmy w artykule o
mitach rocka.
Autor takich przebojów jak „Crazy Train” czy „No More Tears” zaliczył też kilka
epizodów związanych z różnymi wariacjami łamania prawa. Już sam początek jego
niesamowicie zabawnej autobiografii nie pozostawia wątpliwości:
Ojciec
zawsze twierdził, że coś w życiu osiągnę. – Johnie Osbournie, mam przeczucie,
że dojdziesz do czegoś wielkiego – lubił mówić przy piwku. – Albo pójdziesz za
kratki. I nie pomylił się, ten mój ojczulek. Nie miałem jeszcze osiemnastu lat,
a już siedziałem w więzieniu.
A czy przyszły Książę Ciemności przeskrobał
coś poważnego?
„Kradzież z włamaniem i zabór mienia o wartości dwudziestu
pięciu funtów”. Czyli ze trzysta funciaków na dzisiejsze pieniądze. Do dupy,
cholera, z takim włamywaniem!
Na jego niekorzyść z pewnością zadziałał
fakt, że kreatywny szesnastolatek na włam do pobliskiego sklepu z ciuchami
wybrał się w rękawicach bez palców. Kariera złodzieja nie była mu zdecydowanie
pisana – całkowicie przez pomyłkę zawinął zestaw dziecięcych ubranek, oprócz
tego zdarzyło mu się zostać przygniecionym przez ukradziony telewizor...
Finalnie nastoletni, długowłosy John za kratami spędził sześć tygodni – nie miał kasy, żeby zapłacić karę za
kradzież, a ojciec w ten sposób chciał dać mu nauczkę.
Mugshot 35-letniego Osbourne'a
Czy takie metody wychowawcze
zadziałały? Nie do końca... Ozzy, już jako dorosły facet i rozpoznawalna na
całym świecie gwiazda muzyki, niespecjalnie przejmował się społecznymi
zasadami. Podczas pobytu w San Antonio zalany w trupa i ubrany w sukienkę żony
opróżnił pęcherz na pomnik „Duch poświęcenia” upamiętniający Bitwę o Alamo, co
rzecz jasna skończyło się wizytą w lokalnym areszcie. Osbourne zapewniał, że
nie miał zamiaru obrazić niczyich uczuć, a cała sytuacja była wielką
rockandrollową pomyłką; tego samego popołudnia po zapłaceniu zaledwie 40
zielonych został zresztą wypuszczony na wolność, jednak przez najbliższych 10
lat miał się trzymać z dala od San Antonio. Perspektywę świata zza krat Ozzy
podziwiać mógł także przy okazji koncertu w Memphis – tym razem został
zatrzymany za bycie pijanym jak sztucer w miejscu publicznym; była to jednak na
tyle mała skala występku, że podobnie jak w Teksasie na dołku siedział zaledwie
kilka godzin. Największy kaliber alkoholowego odpału przydarzył mu się
natomiast w 1989 roku, kiedy to będąc na bombie... próbował udusić żonę. Gdy
ojciec chrzestny metalu obudził się rano w areszcie, nie pamiętał kompletnie
niczego. Po raz kolejny miał jednak więcej szczęścia niż rozumu – ukochana
Sharon zdecydowała się nie wnosić oskarżenia, a państwo Osbourne do dziś
stanowią (chyba szczęśliwe i zgodne) małżeństwo.
Ozzy kilka godzin po podlaniu
pomnika
Autora tekstów i nieformalnego
lidera Big Cyca kojarzyć można z wielu scenicznych wcieleń. Jednym z mniej
znanych szczegółów z jego biografii jest jednak fakt, że autor tekstów do
„Berlina Zachodniego” czy „Makumby” może pochwalić się odsiadką. I słowo „pochwalić”
nie jest w tym przypadku ironiczne – cel, dla którego zatrzymano Skibę, był
szczytny. Jego wywrotowa natura dawała o sobie znać w końcu jeszcze na długo
przed założeniem kapeli – ówczesny student kulturoznawstwa Uniwersytetu
Łódzkiego już na początku lat osiemdziesiątych zaprezentował się jako
współzałożyciel Ruchu Społeczeństwa Alternatywnego,
więc nieobce były mu wszelkiej maści uliczne happeningi. Nic zatem dziwnego, że
podczas Jarocina 1985 dwudziestojednoletni, długowłosy Krzysztof w podobny
sposób starał się uświadamiać tysiące festiwalowiczów – z Gdańska przywiózł
naręcze wolnościowych ulotek, które następnie kolportował, rozrzucając w
tłumie. Wszystko szło po jego myśli, jednak już ostatniego dnia imprezy w
trakcie wykonywania ostatniej misji naciął się na orbitującego wśród
publiczności sierżanta. Tak jak stał, w krótkich spodenkach i dżinsowej katanie
narzuconej na gołą klatę, został wywleczony do pokoju operacyjnego bezpieki
prowizorycznie zorganizowanego w punkcie medycznym na jarocińskim stadionie.
Wreszcie złapali politycznego! W otoczeniu „kryminalistów” przyłapanych głównie
na posiadaniu alkoholu doszło do próby wylegitymowania Skiby, który przez długi
czas utrzymywał, że nazywa się Jimi Hendrix.
https://www.youtube.com/watch?v=c6SyVYFl5cQ
Następnie wywrotowca przeniesiono na
dołek przy jarocińskim komisariacie, a smutni panowie w prochowcach równolegle
odwiedzili mieszkanie jego matki, gdzie oczywiście nie znaleźli żadnych wrogich
systemowi treści. Prokurator w Ostrowie Wielkopolskim (o ironio, to rodzinne
miasto trzech pozostałych członków Big Cyca) był jednak bardzo przejęty swoją
misją i Skiba na czas prowadzenia śledztwa trafił do będącego reliktem
trwającej jeszcze wówczas przeszłości aresztu w Kaliszu.
„Gadziorstwo”
traktowało mnie gorzej niż morderców. Takiego kwiatka jak ja dotąd tutaj nie
mieli, a ówczesna propaganda Urbana wystarczająco zryła im berety
– tak
showman w autobiografii „Ciągle na wolności” wspominał pierwsze kontakty z
PRL-owskim systemem penitencjarnym. W trakcie krótkiego przecież pobytu za
kratami Skiba zdążył zwiedzić kilka cel, dzięki czemu poznał wiele oryginalnych
postaci – od wielokrotnych morderców po agenta udającego osadzonego księdza;
miał okazję zainicjować też głodówkę w ramach protestu przeciwko... odebraniu
więźniom skarpety pełniącej rolę piłki. I gdy wydawało się, że raczej nieprędko
pojawi się okazja powrotu na zajęcia z kulturoznawstwa, nadeszła niespodziewana
mała amnestia Dobraczyńskiego i anulowanie procesu – chodziło o czynnik
społeczny i danie szansy młodym, którzy zostali zatrzymani po raz pierwszy
(obok Krzysztofa załapało się na nią około 300 osób). Po trzech miesiącach
Skiba mógł wreszcie wrócić do domu, jednak o swojej „kryminalnej” przeszłości
pamięta do dziś.
https://www.youtube.com/watch?v=arrGv1YQH50
Sztum to jest więzienie dla
małolatów, Iława to jest więzienie dla małolatów, Wałcz to jest więzienie dla
recydywy, bransoletki to są kajdanki
– w piosence „Pan Maleńczuk” autor
„Tanga libido” pokrótce przedstawił charakterystykę polskich zakładów
penitencjarnych. A w tym temacie zdecydowanie nie jest teoretykiem. Podobnie
jednak jak w przypadku Skiby jego więzienna przygoda nie była skutkiem chęci
wyrządzenia komuś krzywdy, a efektem romantycznej niezgody na patologie
ówczesnego systemu. Dziewiętnastoletni Maleńczuk, hipis, pacyfista (choć wiele
lat później przyznał, że tylko cynicznie podszywał się pod tę filozofię) i
ideologiczny socjalista, po otrzymaniu biletu do wojska rozpoczął głodówkę
(przy wzroście 193 centymetrów zszedł do zaledwie 64 kilogramów) i odmówił
pójścia w kamasze. Bezkompromisowo rozchlapał wojskową zupę na mundur
pułkownika cały czas spodziewając się, że służbę będzie mógł odrobić w
piekarni, hucie czy kopalni, jednak w zamian dostał dwuletni wyrok więzienia.
Temu ważnemu dla swojego życiorysu etapowi, w dużej mierze tworzącemu mit
niepokornego Maleńczuka, poświęcił rozdział „Szlug, czaj, bajera, oko się
szkli” w niezwykle szczerej książce „Ćpałem, chlałem i przetrwałem” gdzie ze
szczególnym sentymentem wspominał pobyt ma małolatce, czyli oddziale dla
osadzonych, którzy nie ukończyli jeszcze 21 lat. To właśnie tam przeszedł
więzienną szkołę życia. Zaczął grypsować (choć po 63 dniach spędzonych wśród
frajerów musiał dostać 63 bolesne deski na tyłek), uzależnił się od czaju,
dzielił się petami – poznał zasady kierujące kryminałem, a momentami nawet...
dobrze się bawił, nieraz rozweselając współosadzonych śpiewem.
https://www.youtube.com/watch?v=F8Jjs96ciKk
Poczułem się dumny, że jestem
wśród grypsujących, że nie wychodzę z więzienia jako frajer. Nie dosiedziałem
całego wyroku, mimo że właściwie miałem frajerski artykuł, bo niczego nie
ukradłem i nikomu nie dałem wpierdolu, ale przesiedziałem to więzienie jako
człowiek
– wspominał z dumną w wywiadzie-rzece. A za murami stawał się
coraz bardziej rozpoznawalny, na co niespecjalnie miał wpływ. „Uwolnić
Maleńczuka” – organizacja Wolność i Pokój epatowała tym hasłem, pisząc je na
murach czy umieszczając na używanych na manifestacjach transparentach, co sam
zainteresowany po latach nazwał
niedźwiedzią przysługą, gdyż jego celem
nie było mieszanie się w politykę. W rozmowie z Rzeczpospolitą przyznał też, że
pretekstem do łamania prawa była w kolejnych latach dla niego przede wszystkim
sztuka (a co za tym idzie, zarobek):
Wielokrotnie zabraniano mi występów i
lądowałem na dołku. Miałem zakaz gry i pojawiania się z gitarą na krakowskim
rynku
. Do wątków więziennych krakowski wokalista wracał zresztą
wielokrotnie w swojej twórczości, między innymi już jako
pięćdziesięciokilkulatek w przebojowej „Ostatniej nocce”, a o jego przebojach z prawem można było
usłyszeć także we współczesnych polityczno-społecznych realiach. W 2016
naruszył nietykalność cielesną aktywisty pro-life na jednej z antyaborcyjnych
manifestacji, za co został skazany na (niezbyt wysoką, przyznajmy) karę 6
tysięcy złotych grzywny i tysiąca zadośćuczynienia dla uderzonego w twarz
mężczyzny.
Jestem w stu procentach przekonany, że prawo moralne było po
mojej stronie
– Maleńczuk skomentował wyrok odnosząc się do trzymanych
przez aktywistę transparentów z martwymi płodami.
https://www.youtube.com/watch?v=e6Ux2S8LzHk
Z uwagi na długość nadesłanego tekstu został on podzielony na trzy części. Kolejne dwie części niebawem!
Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?
Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą