Szukaj Pokaż menu
Witaj nieznajomy(a) zaloguj się lub dołącz do nas
…NIECODZIENNIK SATYRYCZNO-PROWOKUJĄCY

Autentyki CCCXXVII - Pacjent bez stulejki

93 326  
425   23  
Kliknij i zobacz więcej!Dziś o pielęgniarce dającej zastrzyki, wałówce z domu, spodziewanej niespodziance oraz o studentkach medycyny. Zapraszam.

RWA KULSZOWA


Dorwała mnie rwa kulszowa i niestety remedium w postaci zastrzyków. Chodzę do piguły ze specyficznym poczuciem humoru. Pierwszy raz - obnażam swój pośladek. Piguła patrzy i pyta:
- Panie, a gdzie ja mam wbić tę strzykawkę? Nie chciałabym Panu w kość przywalić...
- No jak to gdzie? Wal Pani śmiało, w pośladek. - zachęcam.
- Ale gdzie? Normalni faceci mają tu mięsień, a Panu gdzieś znikło! Jeszcze Pana na wylot przebiję!
Jakoś poszło.

Drugi raz:
- O Pan żylasty! - kwili.
- Nie żylasty, tylko szczupły - standardowo odpowiadam.
- Dawaj Pan drugi pośladek - rekomenduje. - Może choć tu trochę tłuszczu więcej będzie - marzy.
- Nic z tego - burczę. - Tłuszczu to u mnie ni grama nie ma.
- A trzeba sobie było wybrać kobitę, co gotować potrafi - mruknęła pod nosem.
Jutro idę trzeci raz.

by oldbojek

* * * * *

NIE KRZYCZ NA PSA

Moja mamusia zawsze lubiła psy, ale nigdy nie chciała mieć takiego w domu. Rok temu jednak przygarnęliśmy Posokowca, który momentalnie stał się pieszczoszką mamusi (my jedliśmy placki ziemniaczane przez dwa dni, a piesek wątróbkę i kurczaczka). Mama dzisiaj wraca z pracy, ja donośnym głosem do psa mówię by się uspokoił.
Mama dosadnie podsumowała:
- Bartek! Proszę mi nie krzyczeć na psa! On nie jest jak twoi bracia!

by Tek

* * * * *

SHAKE Z DODATKIEM

Siedzimy w McDonaldzie na trasie, brat z żoną, ja i kuzyn. Kuzyn narzeka, że odkąd usłyszał o akcji z kilkoma rodzajami spermy w shake-ach z McDonalda ma wstręt i nie pije już tego.
Brat krótko o żonie:
- No a Ania właśnie od tej pory pije.
Oj bolała go potem główka, bolała.

by italianeczka

* * * * *

SZMATA


Koleżanka opowiada, że siedzi w poczekalni w przychodni, a do lekarza wywołują z nazwiska. Młoda pielęgniarka wychodzi i na cały korytarz:
- Pani... pani Szmata, pani kolej!
Na to spokojnie wstaje szpakowaty jegomość, podchodzi do pielęgniarki i całując w rączkę:
- Szczepan Mata.
No, na karteczce jak byk: SZ.MATA.

by kashkey

* * * * *

MĘSKA LOGIKA

Zabieram się za robienie obiadu. Mój ukochany strofuje mnie z kanapy:
- Tylko tam nie nachlap!
- Jak chcesz to sam rób!
- No właśnie sam chcę, tylko mi się nie chce.

by morgana

* * * * *

CHCIAŁA WIEDZIEĆ DOKŁADNIE

Rozmawia kumpel z babką, która zapomniała hasła i prosiła o "reset". Dla ułatwienia zapamiętania, kumpel wymusił jej hasło: 123456789
Przez telefon instruuje:
- Wpisuje pani cyfry od 1 do 9 jako hasło.
Chwilę później łapie się za głowę, a po rozmowie oznajmia:
- Spytała, czy hasło ma wpisać małymi, czy dużymi cyframi.

by -uki-

* * * * *

URODZINOWY GADŻET

- Wiesz, chciałem ci gadżet na urodziny kupić, ale nie wiedziałem, czy ci się spodoba.
- Jaki gadżet?
- No gadżet, ale nie wiem...
- Jaki gadżet?!
- Taka kamera, którą można nagrać, jak żeglujesz, albo zjeżdżasz na nartach, można ją do kasku przyczepić, jest wodoodporna...
- Zajebista!
- Podobałaby ci się?
- Tak! Ale jak teraz powiedziałeś, to nie będę miała niespodzianki
- Aaa, to ci nie kupię!

by krolowa_sniegu

* * * * *

AKCESORIA DO KONKURSÓW

Gdy pod drzwiami staną i nocą kolbami w drzwi załomocą... Ten znany skądinąd cytat powtarzają sobie od wczoraj dwaj moi koledzy, którzy wybrali się na zakupy do jednego z supermarketów. Organizujemy pewną sporą imprezę, na której będą konkursy z nagrodami, więc zostali oni oddelegowani do zakupienia części akcesoriów niezbędnych do przeprowadzenia rzeczonych konkursów.
Po skompletowaniu wszystkiego, co potrzebne, dwóch 25-letnich byków stanęło przy kasie, pani zaś po kolei puszczała przez czytnik to, co mieli w wózku. Przypadkiem złożyło się, że cztery ostatnie produkty, jakie dostały się w ręce kasjerki wyglądały tak:
- Zestaw plastikowych kieliszków do wódki (niezbędne do jednego z konkursów).
- Prezerwatywy (jak wyżej).
- Landrynki (jak wyżej).
- Wielki, pluszowy miś (jako nagroda w jednym z konkursów).
Z początku nawet nie zrozumieli długiego, podejrzliwego spojrzenia, jakim obrzuciła ich kasjerka, kobieta w wieku około 40 lat, zapewne matka bandy uroczych urwisów....

by pablo_zdw

* * * * *

NA TRENINGU FAJNIE JEST

Odbierałem ja dzisiaj Wiki i jej koleżankę z treningu Aikido. Dla przypomnienia: Wiki już dojrzewa i do drugiej klasy podstawówki chodzi. Jednak wróćmy do tematu.
Jedziemy sobie samochodzikiem i coś mnie podkusiło i zagaduje do Wiki:
- Jak tam na treningu było?
Na co moja diabelska chrześnica odpowiedziała:
- Wujek super było, my dwie i prawie dwadzieścia chłopów. Żyć nie umierać!!
Nie wiem na kogo się ona podała, ale wróżę jej świetlaną przyszłość, a jej przyszłemu mężowi już współczuję

by umarakuku

* * * * *

CASH BACK

Miałem ostatnio (wątpliwą) przyjemność zakupowania napojów niskowyskokowych na stacji benzynowej (nie będę robił kryptoreklamy, więc, nazwy nie podam, dodam tylko, że mają orła w logo).
Wybrałem interesujące mnie artykuły (6-ciopaczek) i idę do kasy. Potrzebowałem trochę gotówki na taksę, a w portfelu pusto (tylko karta się ostała). Uprzejmie zatem zapytuję panią obsługantkę, czy mają dostępną usługę Cash back (kaszbek - możliwość wypłaty niewielkiej ilości pieniędzy jak z bankomatu, podczas płacenia za towar). Pani zrobiła wielkie oczy, zacięła się na kilka chwil, po czym odpowiedziała rozbrajająco „Carlsberg jest w lodówce”.
Zaznaczę tylko, że nie mam żadnej wady wymowy, a i trzeźwy jeszcze byłem.

by jbart

* * * * *

ROBOTOWE ROZMOWY

W robocie ekipa lubi się trochę droczyć między sobą w kwestii własnej pracowitości. Podsłuchana wymiana uprzejmości:

- I co, nierobie?
- Nic, nierobie!
- Widzę przecież

by zaganiacz

* * * * *

LASECZKĘ?

Historia sprzed paru lat. Ale mi dziś przypomniano...

Szwagier mój dnia pewnego wracał do Warszawy. Trasa niezbyt długa, jechał sobie spokojnie, wioząc Babcie moją, która słusznego wieku już była (bo 80+).

Przy jakimś niewielkim miasteczku, stała sobie na poboczu dziewczyna i energicznie machała ręką na przejeżdżające samochody. Dziewczę - jak dziewczę. Młode, ubrane w jakieś kozaczki. Macha, że ręka jej mało co nie odpadnie. Ulitował się Szwagier i zjechał na pobocze. Ku jemu ogromnemu zaskoczeniu, dziewczyna wsadziła głowę do samochodu i zupełnie nie przejmując się obecnością starszej Pani zapytała słodkim głosikiem:
- Laseczkę?
Szwagier zdębiał, pokręcił gwałtownie głową i pojechał dalej. Z osłupienia wyrwał go głos Babci:
- Hmmm. W sumie, mnie to by się nowa laska przydała.
Nikt nigdy nie wytłumaczył Babci, czemu ta anegdotka budziła później ogólną wesołość...

by illy

* * * * *

WAŁÓWKA Z DOMU

Brat mój - student - dał znać rodzinie, że prowiant, który wywiózł był ze sobą, już został zjedzony. Wiadomo: chińskie zupki są dobre, ale domowe żarcie o niebo w gębie lepsze. Akurat Tata miał wybrać się służbowo do miasta uniwersyteckiego, więc Mama przygotowała kilka pakunków, żeby mógł je rankiem wziąć. Jarskie dodatki leżały na stole, a to, co tygryski lubią najbardziej, oczekiwało w lodówce i zamrażarce.
- Weź to zawiniątko ze stołu i jeszcze biały worek z lodówki, i biały worek z zamrażarki, z samej góry - powiedziała Mama.
Później dla pewności zapisała te wskazówki na kartce. Rankiem Tata wstał najwcześniej i wyruszył. Niedługo potem Mama odkryła, że choć pakunek przykryty kartką z wypisaną instrukcją zniknął ze stołu, to zawiniątka zawierające mięso, leczo i parę innych potraw - zostały.
- Aleśmy syna nakarmili! - zmartwiła się. - Jabłka i mandarynki...
A kiedy Tata wrócił, zapytała, czemu nie zrobił, jak miał zrobić; czemu nie przeczytał instrukcji?
- Ale o co chodzi? - zdziwił się on. - Wziąłem przecież biały worek z lodówki, z zamrażarki, z samej góry.
- Jeden z lodówki i... I! - zaakcentowała Mama. - I! I jeden z zamrażarki.
Lodówka i zamrażarka to dwa osobne urządzenia.
- Mówiłaś przecież: z lodówki, z góry z zamrażarki.
- Nawet na kartce napisałam.
- Po co mi kartka, skoro pamiętałem? Powiedziałaś: z lodówki, z góry z zamrażarki. - Tata otworzył lodówkę i wskazał zamrażalnik, który rzeczywiście jest na górze lodówki.
- To co ty wziąłeś?!
- Taki zamrożony worek.
Po paru minutach Mama zadzwoniła do odbiorcy zagadkowej paczki. Zaraz wybuchła śmiechem. Brat mój, bynajmniej nie wegetarianin, prócz jabłek i mandarynek dostał z domu... worek mrożonej marchewki.

Może śnieg sypnie to zrobi armię bałwanów.

by KoX & robadlo

* * * * *

PACJENT BEZ STULEJKI

Tak tytułem wstępu. Mnie to naprawdę niewiele do szczęścia potrzeba. Wystarczy, że cycki zobaczę i już jestem że tak powiem w pełnej gotowości bojowej. Moja małżonka jest pielęgniarką i czasami zabawiamy się w Panią Doktor i Niegrzecznego Pacjenta. Wystarczy, że założy gumową rękawiczkę a ja już stoję na baczność.
Historia właściwa. To było ładnych parę lat temu. Pewnego dnia zauważyłem na moich klejnotach podejrzane guzki. Bardzo się zaniepokoiłem, więc wybrałem się do lekarza. Tak ogólnie to jestem dość wstydliwy, więc jakoś tak uznałem, że mniej się będę wstydził, jeśli pójdę do lekarza mężczyzny. Pan doktor mnie obejrzał, po czym dał skierowanie do urologa.
Udałem się do bardzo dużego szpitala, gdzie po starannym przestudiowaniu listy doktorów zapisałem się w poradni przyszpitalnej na wizytę do Pana Doktora o arabsko brzmiącym nazwisku. W dniu wizyty ustawiłem się w kolejce i czekałem. Jak zauważyłem wszyscy pacjenci czekający w kolejce, oprócz mnie, mieli na pewno więcej niż 60 lat. Ja miałem wtedy 30 lat. Co chwilę wybuchały jakieś awantury o to kto i za kim stał. Dziadki naprawdę potrafią być upierdliwi. Ale nic to. Swoje w kolejce odstałem. Wchodzę do gabinetu. Pan doktor przeprowadził wywiad, a potem kazał się rozebrać i położyć na kozetce. Zbadał mnie, po czym tak jakoś znienacka zapytał czy nie będę miał nic przeciwko żeby zbadali mnie studenci medycyny. Zanim zdążyłem pomyśleć to się zgodziłem.
I wtedy Pan Doktor wprowadził do gabinetu trzy prześliczne studentki medycyny. Jedna była najpiękniejszą Murzynką, jaką w życiu widziałem. Krótkie nie zapięte studenckie fartuchy, biodrówki, odsłonięte brzuszki, obcisłe bluzki. Jedna dziewczyna miała taką spódniczkę, że jak stanęła na tle okna (ja leżałem na kozetce) to wszystko było widać. Zacisnąłem powieki. Każda po kolei zakładała gumową rękawiczkę i łapała mnie za worek. Kręciły, macały i coś tam z Panem Doktorem komentowały, ale nie wiem, co bo myślałem wtedy o amerykańskim programie eksploracji kosmosu.
Gdy już mnie przebadały ja w nadziei na koniec wizyty powoli zacząłem wstawać, ale usłyszałem słowa Pana Doktora: „Mamy rzadką okazję zbadać młodego pacjenta. Pokażę wam jak sprawdza się czy pacjent nie ma stulejki.”
I pokazał.
Byłem już cały mokry.
A potem rzekł: „Teraz wasza kolej”.
Zacząłem cicho popłakiwać.
I każda zaczęła sprawdzać.
I stało się.
Pan Doktor powiedział: "A teraz możemy zaobserwować u pacjenta erekcję." Tak jakby te dziewczyny nigdy nie widziały erekcji.
Podciągnąłem spodnie i wybiegłem z gabinetu.
Pod gabinetem kilku obślinionych dziadków czekało na swoją kolej.
Wynik badania dostałem po tygodniu pocztą.

by agraba


Stare dobre czasy, czyli wspominki sprzed 300 odcinków.

Liceum, lekcja niemieckiego.
Do odpowiedzi zostaje wezwana koleżanka o nikłym pojęciu o języku, na tablicy widnieje zdanie Lachen ist Gesundheit, które należy przetłumaczyć. Koleżanka stoi... myśli... Nauczycielka próbuje pomóc:
- No, powiedz, co znaczy lachen?
- Ciągnąć?

by Krolowa_sniegu

* * * * *

Pewna pani, przebywająca w czasie pobytu w Japonii jako gość znanej firmy elektronicznej, zafascynowała się folklorem tego kraju. Podczas pobytu w restauracji spodobał się jej egzotyczny ornament wyrysowany na okładce menu.
Przerysowała go sobie na serwetkę, a po powrocie odtworzyła własnymi rękoma na dzierganym swetrze. Często go wkładała, bo wzór budził zainteresowanie. Gdy do Polski przyjechali z wizytą Japończycy, kobieta oczywiście ubrała go. Gdy Japończycy ją w nim zobaczyli mocno się zdziwili. Jak się okazało ornament był napisem oznaczającym:

"Smacznie i tanio"

by Crishaq

* * * * *

Gram w bilard z kolegą. Biję czarną bilę do narożnej uzy. JEBUT! Odbiła się tuż obok od bandy i wpadła do przeciwległej. Przegrałem i krzyknąłem:
- Cholera, nie w tą dziurę wcelowałem... ŻEBYM WIĘCEJ NIE MUSIAŁ TEGO WYPOWIADAĆ!

Korytarz mojej szkoły. Jak wiedzą niektórzy, noszę długie włosy, które mam zwyczaj związywać gumką. Przechodzi obok mnie koleżanka:
- Andrzej, czemu rozpuściłeś włosy?
Macam się z tyłu. Rzeczywiście są rozpuszczone.
- A, gumka mi spadła... ŻEBYM WIĘCEJ NIE MUSIAŁ TEGO WYPOWIADAĆ!

Przed sesją WFRP. Mój kolega (ja miszczuję) turla na profesję. Wyturlał, patrzę do tabeli - najemnik.
- No Bartek, teraz, szukamy - wertuję kartki (profesje są spisane alfabetycznie) głośno myśląc - banita... druid... handlarz... poborca podatkowy... oj, sorry, chyba Cię przeleciałem. ŻEBYM WIĘCEJ NIE MUSIAŁ TEGO WYPOWIADAĆ!!

Gram z kolegą w szachy. Kolega zajął skoczkiem bardzo korzystną sytuację w centrum planszy, więc myślę nad rozwiązaniem. Kolega zniecierpliwiony:
- Czemu tak długo myślisz ?
- Ten koń mi tutaj źle stoi... NA WSZYSTKIE DEMONY SETA, ŻEBYM WIĘCEJ NIE MUSIAŁ TEGO WYPOWIADAĆ!!!

by zajac


Chcesz poczytać więcej autentyków, wejdź na nasze forum "Kawałki mięsne". Jeżeli chciałbyś opowiedzieć jakąś zabawną historię ze swojego życia, możesz zrobić to na forum (koniecznie zaznaczając przy wątku taki znaczek: ), lub wysłać ją TYM TAJNYM KANAŁEM W tytule wpisz Autentyk


Oglądany: 93326x | Komentarzy: 23 | Okejek: 425 osób

Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?

Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą
Najpotworniejsze ostatnio
Najnowsze artykuły

19.04

18.04

Starsze historie

Sprawdź swoją wiedzę!
Jak to drzewiej bywało